Pająk abstynent, w myślach nie pije
Maj kwitnący, pylący, zaćmiewa umysły wszędobylską świeżą zielenią, wszystko i wszyscy nucą pieśń archaiczną Zielono mi, zielono mi. Najgłośniej temu chórowi wtóruje inżynier Pająk, który wieczorem oświadczył mi na przywitanie:
- Nie piję, muszę wziąć się za siebie.
- Dobry pomysł, tylko żebyś nie skończył jak nasz biedny Bula, który umarł na „niepicie”. – pochwaliłem i przestrzegłem.
Na drugi dzień przed południem Pająk spożywa w Siekierze piwo, twierdząc za Mietkiem Nożownikiem, że browar to nie alkohol. Wieczorem słyszę z zaplecza wycie i bluzganie, to Pająk się aktywował i drze się, jakby mu jaja uwięzły w stołku barowym. Chwilowo jeszcze nie wziął się za siebie, albo, z jego punktu widzenia, już wziął się za siebie…
Zielono mi, zielono mi…
R